JAK PRACUJĘ KROK PO KROKU. Przeczytaj – WAŻNE!
Mniej więcej po dwóch miesiącach terapii, kończą się pomysły na terapię. Znasz to? Leci dzień za dniem
i wchodzi tzw. “proza życia” i już z mniejszym zapałem wymyślasz nowe zajęcia.
Czasem zawiśniesz nad kartką z długopisem i zastanawiasz się, co sobie zaplanować na jutro, żeby przygotować się w 15 minut i żeby pasowało zarówno do Ani, Kuby i Piotrka. Znasz to?
W weekend kminisz, co zrobić w środę i w czwartek na zajęciach, stresujesz się już na kilka dni przed
i zamiast wypoczywać z rodziną, albo drukujesz znalezione karty pracy w internecie, albo ładujesz do koszyka nowe pomoce logopedyczne, żeby “chociaż coś” mieć na zajęcia. Znasz to?
Ja myślę, że to “normalka” dla wielu logopedów… Sama zresztą, kiedy nie potrafiłam wywołać głoski, szukałam ratunku w internecie, a najgorsze jest to, że drukuje się co popadnie i później się robi bez ładu
i składu.
Co zrobiłam, żeby wyjść z tego błędnego koła:
Po 1 – Przestałam nałogowo kupować książki formatu A4 z kartami pracy. Powiedziałam sobie “dość” – miałam wystarczająco pomocy do UTRWALANIA GŁOSEK, a nie powstały dotąd książki do WYWOŁYWANIA GŁOSEK – co w tamtym momencie było mi potrzebne. Kupowanie takich pomocy oznaczało, że będę utrwalać, ale co miałam utrwalać, skoro nie wywołałam głoski?
Po 2 – Zrezygnowałam z abonamentu Printoteki, którą bardzo lubiłam, ale… Co z tego, że mam dostęp do materiałów, skoro dzisiaj robię ubieranie choinki bombkami, a jutro “się zobaczy” i zupełnie nie miałam planu na to, co robię.
Nie chodzi o Printotekę, chodzi o to, jak uzależniłam się od gotowych wydruków…
Po 3 – Zaczęłam planować po kilka zajęć do przodu w taki sposób, że to, co zrobię dzisiaj pomoże mi zrobić kolejną rzecz na kolejnych zajęciach. Skończyłam z przypadkowymi zadaniami – że raz ćwiczenia oddechowe, raz ćwiczenia języka, raz głoska, a raz połykanie. To nie miało absolutnie sensu i dziś się cieszę z tej decyzji, bo to było walenie głową w mur.
Po 4 – Zajęcia zaczęłam tworzyć tak, żeby pasowały maksymalnie do Ani, Kuby i Piotrka. Zawsze miałam wspólne około 20-30 minut zajęć. Dlaczego? Większość dzieci i tak miała te same problemy.
Nauczyłam się tak oszczędzać czas – i dostosowywać przygotowane 20-30 minut zajęć już na bieżąco do pacjenta: zmniejszałam ilość powtórzeń u młodszego dziecka i dostosowywałam polecenia, a u starszego ćwiczyliśmy dłużej i dynamiczniej.
Czyli na przykład: Do każdego pacjenta miałam ćwiczenia warg, które wykorzystywałam przez cały tydzień, u tych, którzy potrzebowali ćwiczeń warg, ale na bieżąco dostosowywałam moje wytłumaczenie dziecku zadania, czas trwania, ilość powtórzeń itd.
Pozostałe minuty zajęć były dość zindywidualizowane pod każdego pacjenta.
Czasami zaczynam od tych gotowych 20 minut, później robiłam przerywnik indywidualny, a później znów coś, co uniwersalnego dla wielu pacjentów.
Czasami przeplatam indywidualne ćwiczenia z gotowcami.
A czasami Piotrek nie ma ochoty ćwiczyć tego, co przyniosłam i wtedy wybieram coś co pasuje do ćwiczeń z Piotrkiem, a jednocześnie będzie przynosiło ten sam zamierzony efekt, który sobie ustaliłam tuż po badaniu logopedycznym. Czyli nie robię nic przypadkowo – zawsze do celu, ale zawsze z dużą swobodą.
Moje zajęcia w ciągu tygodnia wyglądają więc tak, że część zajęć jest gotowa, mam wcześniej przygotowany materiał, z którego MOGĘ i CHĘTNIE KORZYSTAM, ale potrafię też DOSTOSOWAĆ całe zajęcia pod aktualne potrzeby dziecka.
Co mi to daje?
Po pierwsze:
– mam więcej czasu – na przyjęcie kolejnego pacjenta albo odpoczynek – bo nie muszę do każdego osobno wymyślać 5 rożnych ćwiczeń…
(zwróć uwagę, że przy 25 pacjentach x 5 ćwiczeń = MNÓSTWO CZASU NA PRZYGOTOWANIE)
ale mam bazę np. do seplenienia międzyzębowego, którą przygotowuję w kilkanaście minut i jestem gotowa na zajęcia
A pracuję zawsze wg swojej koncepcji 7 fundamentów, więc wszystkie terapie ZAWSZE zaczynam od poprawy pracy mięśni, więc pracuję albo 100% manualnie (NIE POTRZEBUJĘ POMOCY), albo stosuję mioterapię zabawową (TUTAJ NOWE POMYSŁY SĄ ZAWSZE W CENIE
).
No i tak to wygląda u mnie.
Mam nadzieję, że nie zanudził Was ten opis. Osobiście uważam, że wiele dobrego można z niego wyciągnąć.
Wrzucam przy tej okazji przykład zaplanowanego ćwiczenia, które stosuję przy terapii seplenienia międzyzębowego i bocznego u dzieci w wieku od 3 do 7 lat. Sprawdza się genialnie
Pobierajcie śmiało i pamiętajcie – warto pracować strategicznie!
Napisz POBIERAM, jeśli pobierzesz dla siebie zadanie w PDF
Zapraszam także na mój instagram -> @logopeda.radzi -> nagrałam kilka fajnych rolek, które się tam wkrótce pojawią, m. in. o przyczynach seplenienia